W ostatnim dziesięcioleciu mieliśmy do czynienia z nadzwyczaj dużą liczbą katastrof naturalnych: powodzie, gradobicia, huragany oraz burze śnieżne mocno dały się we znaki także dachom. Niejeden z nich zerwały lub poważnie uszkodziły. Dobrze, jeśli właściciele byli ubezpieczeni. Ale jeśli nie… Wtedy sami musieli ponieść koszty napraw.

Połać z oknem – brak ościeżnicy
Towarzystwa ubezpieczeniowe starannie kalkulują swoje oferty i dokładnie określają zakres ochrony ubezpieczeniowej. Kontrolę wniosków o wypłatę odszkodowań z tytułu uszkodzenia dachu przez katastrofę naturalną zlecają specjalistom z dziedziny dachów, którzy bez większych trudności są w stanie odkryć prawdziwą przyczynę szkody.
Nie zawsze bowiem chodzi o zjawisko naturalne, mimo że tak twierdzą bezpośrednio zainteresowani. Wydarzenie pogodowe może być jedynie okolicznością sprzyjającą ujawnieniu się szkody, ale nie bezpośrednio ją wywołującą.
Tak było w przypadku opisanym poniżej.

Częściowy widok rynny, pokrycia – wszystko jest porządku, szkód nie ma
Wizją lokalną na dachu dwuspadowym pokrytym płaską cementową dachówką zakładkową Tegalit zleciło mi towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym właściciele wykupili polisę. Powodem oględzin było zgłoszenie szkody, wskutek której woda poprzez strop w obrębie okapu wlewała się do środka domu. Jako przyczynę szkody podano huragan.
Wraz ze zgłoszeniem szkody i wnioskiem o wypłatę odszkodowania ubezpieczyciel otrzymał od dekarza ofertę naprawy dachu, opiewającą na ok. 4.000 euro. Wyszczególniony zakres robót obejmował m.in. uszczelnienie płynnym tworzywem sztucznym przedniej i tylnej strony rynny.
Obustronne uszczelnianie rynny – u doświadczonego specjalisty z dziedziny dachów od razu wzbudza to podejrzenie, że z uszkodzeniem przez burzę ma to niewiele wspólnego. W większości przypadków wiatr napiera przecież tylko z jednej strony, a częściowe naprawy są jak najbardziej możliwe, nie trzeba od razu reperować całej rynny. Zainteresowałem się tym zagadnieniem i chcąc, aby dekarz wyjaśnił mi ofertę, umówiłem się z nim na obiekcie na oględziny.

Odkrywka w okapie – brak wyprowadzenia pokrycia wstępnego na pas nadrynnowy, małe zakłady dachówek
Badanie szkody
Sytuacja przedstawiała się następująco: zawilgocenia były widoczne na pierwszy rzut oka na przedniej i tylnej stronie okapu. W toku dalszych oględzin stwierdziłem, że zacieki występują również przy oknach dachowych i kominie – znajdujących na przeciwległych połaciach dachowych.
Pokrycie dachowe z dachówek Tegalit było tu w stanie nienaruszonym, podobnie jak i w innych miejscach dachu. Moim zdaniem huragan szybciej poderwałby leżące bez zamocowania dachówki, nim uszkodziłby wewnętrzną rynnę. Ubezpieczona podała też, że płatew kalenicowa uległa przesunięciu w obrębie styku – tego też raczej żadna burza nie dokona.
W dalszym ciągu mojej wizyty okazało się także, że obecny dekarz był przyjacielem zmarłego inwestora i przed ok. 10–14 laty remontował dach z użytkowym poddaszem (fakt ten będzie miał znaczenie dla naszych późniejszych rozważań).
Wewnętrzna rynna skrzynkowa nie nosiła żadnych oznak uszkodzeń, które mogłyby uznać za spowodowane przez wiatr. Z wnętrza domu widać było, że woda wnikała nie przez, ale w przejściu z pokrycia do rynny.

Wykładana obróbka blacharska komina. Czy zanieczyszczenia w fugach należy traktować jako dodatkowe zabezpieczenie przed przeciekami?
Odkrywka dachu w okapie odsłoniło fakt, że membrana nie była wyprowadzona na pas nadrynnowy, a więc nie była połączona z rynną. Pod rynną brakowało też pasa podrynnowego, więc spływająca woda mogła bez większych przeszkód dostawać się do konstrukcji.
Oferta naprawienia szkód burzowych okazała się więc być ofertą na usunięcie błędów wykonawczych. Huragan nie miał tu nic do rzeczy, przyczyną było niepoprawne wykonawstwo.
Mimo tego i tak zdumiał mnie tak duży zakres zniszczeń wyrządzonych przez wodę.
Działanie wbrew zasadom i skutki
Sprawa wyjaśniła się po zmierzeniu kąta pochylenia dachu: w okapie połać miała nachylenie 13 stopni, aby w kierunku kalenicy wzrosnąć do 24 stopni.
Zgodnie z niemieckimi wytycznymi dla dekarzy i zaleceniami producenta dachówek, połać dachowa w każdym miejscu powinna mieć minimalne nachylenie 30 lub 35 stopni (wg producenta). Ponadto na dachu z użytkowym poddaszem pokrycie wstępne powinno mieć nie postać rozpiętej membrany, ale deskowania z membraną z zaklejonymi stykami. Wynika z tego, że już w momencie krycia dach nie miał wymaganej szczelności. Woda opadowa w sposób widoczny przedostawała się przez pokrycie. Łaty były wilgotne i od dawna narażone na działanie wody.

Duże zabrudzenia zamków uniemożliwiają odpływanie wody. Widać postępującą degradację, dachówki i łacenie są nasiąknięte wodą
Zaskoczyło mnie wykonanie detali dachowych, np. obróbka komina z płaskiej blachy ułożonej na pokryciu. Ponadto okna połaciowe nie posiadały odpowiedniej podwyższonej ościeżnicy. W ten sposób pochylenie dachu w obszarze przejściowym z pokrycia na okno zostało dodatkowo zmniejszone, a odprowadzanie wody utrudnione.
Od poszczególnych błędów do stopniowych uszkodzeń
Uszkodzeniom sprzyjało duże nagromadzenie liści, które wpadając w fugi między dachówkami, powodowały silne ich porastanie mchem.
Stopniowo wszystkie odstępstwa od stanu zalecanego (zbyt niskie pochylenie dachu, brak właściwego pokrycia wstępnego) doprowadziły do uszkodzeń w opisanym zakresie i wreszcie do trwałej utraty funkcjonalności pokrycia dachowego.
Według właścicielki domu, w pierwszych latach po ułożeniu nowego pokrycia woda jeszcze jakoś spływała. Można to tłumaczyć tym, że mniejsze ilości wody, które dostawały się pod pokrycie, odparowywały. Wraz z upływem czasu w zamkach gromadziły się jednak zanieczyszczenia, w które woda mogła wsiąkać. Następnie zamarzała i rozsadzała zamki. W powstałe szczeliny wnikała znowu woda, ale już w większej ilości i cykl powtarzał się – droga do konstrukcji dachu dosłownie stała otworem.

Zamek boczny uszkodzonej dachówki
Bez przesady można chyba stwierdzić, że boczne zamki były narażone na działanie wody przez 300 dni w roku. Gdy fakt ten połączy się z widocznym ugięciem dachu i dużym stopniem porośnięcia przez mchy, to obraz zniszczenia zostanie dopełniony.
Budowa dachu i skutki uszkodzeń
Patrząc od wewnątrz na zewnątrz, dach miał następującą budowę:
- poddasze (które przy okapie było po prostu wykorzystywane jako miejsce do przechowywania),
- ocieplenie międzykrokwiowe z warstwą folii aluminiowej po dolnej stronie,
- krokwie,
- deskowanie z desek,
- kontrłaty,
- łaty nośne,
- pokrycie z dachówek cementowych.
Brakowało odpowiednio zwymiarowanej szczeliny wentylacyjnej pod dachówkami.
Podłoga poddasza była przykryta płytami drewnopochodnymi. Nad strefą mieszkalną pod krokwiami zainstalowano płyty gipsowo-kartonowe.
Gdy przedmioty stojące przy okapie (częściowo już zapleśniałe) zostały usunięte, oczom naszym ukazał się ogrom przecieków – były bardzo duże. Płyty na podłodze uległy częściowemu rozpadowi. Na podłodze przy kominie widoczne były dziury i dalsze zacieki. To dowód na to, że woda lała się tu od lat. Do momentu rozsadzenia dachówek przez mróz było jej wprawdzie mniej, ale z pewnością pojawiała się tu często.

Zacieki pod dachem, w obrębie okapu. Nie było ich widać, ponieważ zasłaniały je składowane tu przedmioty
Uszkodzenie konstrukcji
Dochodzimy do ostatniego punktu w opisie uszkodzeń, czyli do płatwi kalenicowej i przeciążenia konstrukcji dachowej.
Wspomniałem już, że w obrębie styku odsłoniętych od wewnątrz płatwi widać było ich przesunięcie oraz ich wygięcie. Nie było tu nowych pęknięć, spowodowanych działaniem gwałtownych sił, występujących np. podczas huraganu. Wygięcie zostało spowodowane długotrwałym przeciążeniem, podczas którego siły działały powoli, a drewno miało jeszcze możliwość dopasowania się do obciążenia. Gdyby obciążenie wzrosło, belka w końcu złamałaby się.

Przebarwienia deskowania spowodowane długotrwałym zaciekaniem wody przez pokrycie
Bez dalszych badań – których mi nie zlecono – doszedłem do wniosku, że przeciążenie mogło być wywołane ułożonym później pokryciem dachowym. Podczas remontu zerwano bowiem pierwotne pokrycie z płyt cementowych i zastąpiono je dachówkami cementowymi, co zwiększyło jego ciężar mniej więcej czterokrotnie. W ten sposób przez minionych 14 lat na więźbę działało kilka razy większe obciążenie niż powinno – doszło do odkształcenia krokwi i płatwi kalenicowej, które musiały przyjmować i odprowadzać te większe siły.
Podsumowanie
Nie każda szkoda na dachu jest szkodą wywołaną siłami natury (chociaż niejeden właściciel tego by sobie właśnie życzył). Zdarza się, że w wietrzne dni z bardzo dużymi opadami deszczu dochodzi do poważnych przecieków. Zdarza się też, że za ich przyczynę uznaje się zjawisko atmosferyczne, od którego posiadacz domu jest ubezpieczony. Rzeczywistość może być zupełnie inna, a właściciel może się mocno rozczarować. Nie warto jednak próbować „podciągnąć” szkody pod zjawiska naturalne. Dociekliwy rzeczoznawca odkryje fałszerstwo.

Poddasze, podłoga w pobliżu komina – stare i nowe zacieki, przebarwienia
Jako ekspert często oglądam szkody, których pochodzenie czy zakres uszkodzeń nijak nie dają się skorelować z datą rzekomej burzy podaną we wniosku o wypłatę odszkodowania.
W opisanym przypadku skumulowało się kilka błędów.
Pierwszy został – przypuszczalnie nieumyślnie – spowodowany przez zaprzyjaźnionego dekarza i przez pierwsze lata był przyczyną nieznacznych przecieków. Wraz z upływem czasu ilość wilgoci wewnątrz rosła, ale wskutek zasłonięcia okapu nadal pozostawała niezauważona.
Przyczyną drugiego błędu był niewystarczający serwis dachu – nie oczyszczano go z liści, mchu, nie zauważono rozpadu pokrycia i wygięcia elementów konstrukcji. Do tego doszła ostra, mroźna zima przełomu lat 2012–2013.

Styk płatwi kalenicoweji nowe zacieki, przebarwienia
Uszkodzenie dachu było o wiele bardziej rozległe niż wyobrażał to sobie ubezpieczający. Dach wymaga od nowa przeliczenia całej statyki, wymiany pokrycia oraz usunięcia błędów wykonawczych.
Ubezpieczyciel odrzucił roszczenie jako nieuzasadnione. Czy właścicielka domu wciąż pozostaje w przyjaźni z dekarzem?
Jürgen Lech
Certyfikowany rzeczoznawca
Essen/Idstein, Coswig
Niemcy
Zdjęcia: Jürgen Lech