Ten lekko kontrowersyjny tytuł dedykuję nielicznym, jednak występującym w przyrodzie osobnikom, którzy wygłaszając mniej lub bardziej świadomie pseudofachowe opinie o dachówkach cementowych robią krzywdę (nie tylko) szukającym rzeczywiście rzetelnej wiedzy na ten temat.

Nie myli się Czytelnik, który wyczuje nutę irytacji w powyższym zdaniu, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, komu się to nigdy nie zdarzyło. Cóż mnie tak poruszyło? Była to rozmowa z inwestorem na temat najkorzystniejszego, w jego konkretnym przypadku, pokrycia dachowego. Gdy tylko padła propozycja rozważenia właśnie dachówki cementowej, mój rozmówca zaczął się zachowywać niczym diabeł pokropiony święconą wodą. „Dachówka cementowa absolutnie nie wchodzi w rachubę!”
Dlaczego? Jakieś przykre doświadczenia? Nie, ale wykonawca, którego z trudem znalazł (kolejny znak czasu), za nic w świecie nie chce układać takiej dachówki.
Poprosiłem o spotkanie z tym ciekawym człowiekiem, bo pomyślałem sobie, że a nuż dowiem się czegoś nowego, ważnego, co zmieni i mój „dachówkowy światopogląd”?
Niestety, srogi spotkał mnie zawód, pan wykonawca okazał się człowiekiem o tak niskim poziomie kultury osobistej, że nie było mowy o żadnej rzeczowej rozmowie czy konstruktywnej krytyce. Nie ma sensu rozwodzić się tu nad żenującym przebiegiem rozmowy, nie wiem też, jakie budowlane osiągnięcia tego pana mogłyby go uprawniać do wygłaszania tyleż kategorycznych, co i fałszywych opinii (tak w ogóle, to jego ekipa stawiała cały stan surowy, dach postanowili zrobić „przy okazji”, chyba z rozpędu).

Dachówka cementowa, rok produkcji ok. 1900
Nie wiem, czy gburowatość mojego interlokutora nie była jedynie próbą „odstraszenia” produktu konkurencyjnego wobec jego oferty, ale – ciekawostka – spośród zaprezentowanych w trakcie „dyskusji” egzemplarzy dachówek, pan wskazał na produkowaną współcześnie cementową esówkę z powłoką Prima w kolorze czarnym, mówiąc „(…) ta ceramika jeszcze by się nadawała”. Jakie inne dachówki występowały w tej improwizowanej prezentacji? Otóż było to kilka bardzo ładnie zachowanych egzemplarzy dachówek cementowych sprzed lat osiemdziesięciu, trzydziestu i piętnastu. Wykonawca ten po prostu nie wiedział, jak wygląda współczesna dachówka cementowa.
Tak, jestem w pełni świadomy, że opisuję tu swego rodzaju patologię, przypadek ekstremalny, ale istniejący, niestety, w naturze. Nie jest celem niniejszej opowiastki dyskredytacja wiedzy branży wykonawczej, co wyraźnie zaznaczam i raz jeszcze podkreślam. Nie chodzi mi również o bezkrytyczną reklamę dachówki cementowej. Chcę zwrócić uwagę na rzecz tak oczywistą, że przez to chyba niezauważaną. Zmieniają się technologie, zmieniają się produkty – swoje poglądy i wiedzę warto weryfikować częściej niż kiedyś. Pamiętają Państwo, co na początku lat 80. mówiło się o japońskich samochodach? Ciekawe, czy opinie te podtrzymuje np. dzisiejszy użytkownik toyoty avensis czy choćby malutkiej yaris.
Legendy i mity
W ciągu ostatniej dekady dachówki cementowe zmieniły się bardziej niż ceramiczne na przestrzeni wieków (co nie znaczy, że postęp i zmiany nie dotyczą dachówek ceramicznych). Zmieniły się na lepsze, mimo, że i te sprzed kilkudziesięciu, a nawet stu lat, do dziś całkiem dobrze spisują się na wielu dachach.
Dzięki technologiom pozwalającym na poprawę estetyki i właściwości wierzchniej warstwy, współczesne „cementówki” są postrzegane coraz lepiej, ale wciąż ciągnie się za nimi cień wielu mitów. Choć zapewne argumenty te są dobrze znane, to jednak przypomnijmy je w skrócie.

Trwałość – nie gorsza niż dobrych dachówek ceramicznych – czy lepsza? Niewykluczone, ocenią to dopiero następne pokolenia.
Wytrzymałość – normy dla dachówek cementowych są surowsze niż analogiczne dla ceramiki, a dachówki cementowe spełniają te wymagania z nawiązką.
Ciężar – ok. 43 kg/m2, waga „lekkopółśrednia” wśród dachówek. Duże formaty w ceramice ważą 36–38 kg/m2, mniejsze 42–50 kg/m2, a popularne karpiówki ok. 70 kg/m2.
Cena – zatrzymajmy się przy tym punkcie – choćby dlatego, że o ile poprzednie „mity” za punkt odniesienia brały dachówki ceramiczne, to tu pojawia się również pokrycie blaszane (tzw. blachodachówki), nadal postrzegane jako najtańsze na rynku.
Oto niewielki, prosty dach o pow. 140 m2. Szerokość 10 m, długość po krokwi 7 m. Przykład upraszczamy maksymalnie, potrzebujemy: dachówki podstawowe, krawędziowe lewe, prawe, gasiory podstawowe, dwa denka. Bierzemy dostępne cenniki detaliczne i z grubsza liczymy.
- blachodachówka (znany polski producent, popularny wzór, poliester mat) – ok. 5500 zł,
- blachodachówka (uznana skandynawska marka, tańszy model) – ok. 6500 zł,
- dachówka ceramiczna (jedna z najpopularniejszych na rynku, angoba miedziana) – ok. 9100 zł,
- karpiówka (naturalna, nieangobowana) – ok. 10600 zł,
- dachówka cementowa (powłoka polimerowo-akrylowa Prima, polski producent) – ok. 6300 zł.

Różowa przyszłość
Dachówki cementowe mają przed sobą świetlaną przyszłość. Nie pchają się na piedestał, nie wywyższają się nad inne, są od „czarnej roboty”. Potrzebny jest dobry, solidny dach w korzystnej cenie? Proszę bardzo.
Prawdą jest, że takiej palety kolorów, obfitości kształtów, tak bogatej historii nie ma żaden inny materiał, co szlachetnie urodzona dachówka ceramiczna – na razie, bo technologia jest sprzymierzeńcem dachówki cementowej. Fanów dachówki ceramicznej uspokajam: nic nie jest w stanie zagrozić dobrej marce popartej wielowiekową tradycją. Po prostu umacnia się alternatywa m.in. dla tych, którzy licząc każdą złotówkę wydawaną na budowę wymarzonego domu szukają rozwiązań tańszych, ale nie kosztem komfortu. Współczesne dachówki cementowe, zwłaszcza te o zaawansowanej technologii wykonania warstwy wierzchniej, to bardzo dobry produkt, który będzie chronił dom przez długie lata. I do tego za rozsądną cenę.
Mirosław Hak
Prodach
Źródło: Dachy, nr 3 (99) 2008