W trzech poprzednich częściach zajmowaliśmy się z jednej strony funkcją okapu i pewnymi koncepcjami ogólnymi, a z drugiej konkretnymi jego elementami, rozbierając okap na czynniki pierwsze. Tym razem podzielę się obserwacjami na temat wadliwych czy wręcz błędnych rozwiązań okapu.

Rys. 1. Basen w okapie
Gdybym miał te „błędy” jakoś pogrupować, posegregować, czy powrzucać do pudełek, to chyba potrzebowałbym trzech takich pudeł. Każde z nich miałoby różne przegródki, ale to te trzy pudła byłyby głównymi kategoriami wadliwych konstrukcji okapów. Za chwilę oczywiście przedstawię moje spojrzenie na tę sprawę. Chcę jednak wcześniej wyjaśnić, że w podawanych przykładach nie będę zagłębiał się już w wyjaśnienia, do czego służy ten lub inny element okapu. Nie będę wyjaśniał, czym skutkuje zasłonięcie jakiejś szczeliny albo dlaczego zachowanie pewnych parametrów jest ważne. Wszelkie wyjaśnienia znajdują się w poprzednich częściach materiału.
Pudło pierwsze
W tym dość dużym pudle są wszystkie rozwiązania okapów z najróżniejszymi formami basenów wytworzonych na membranie. Przykład takiego basenu pokazany jest na rys. 1. Powstawanie tego typu błędnych rozwiązań tłumaczę sobie tak. Wykonawca dachu wiedział, że z folią w okapie coś trzeba zrobić. Słyszał, że musi ona być poprowadzona do samej deski czołowej. Ktoś mu coś kiedyś powiedział. Więc ten warunek po prostu spełnił. Potem spróbował tę membranę czy folię wyłożyć na jakąś obróbkę blacharską, ale niekoniecznie. Myślę, że ten błąd brać się także może z powielania przez „ucznia” złych rozwiązań „nauczyciela”. Ale z pewnością ani uczeń, ani nauczyciel nigdy nie byli na porządnym szkoleniu. Oczywiście można w tym pudle tworzyć różne przegródki z przeróżnymi wariantami zastosowania wszystkich składowych elementów składowych okapów, o których pisałem w trzech poprzednich częściach cyklu. Zawsze jednak tematem przewodnim będzie basen. Najciekawsze z tych różnych wariantów wydaje się wrzucenie kratki wentylacyjnej z grzebieniem luzem wprost do tego basenu. Tłumaczę to sobie w ten sposób, że i ja składając telewizor z różnych części i nie mając o tym absolutnie zielonego pojęcia, wszystko, co by mi zostało wsadziłbym do środka, żeby nie było widać, że coś mi zostało.

Rys. 2. Membrana urwana przed krawędzią okapu
Pudło drugie
Pudło to byłoby w sumie niewielkie. Przegródek może nawet wcale by nie było. Na dnie leżałyby rozwiązania w pewnym sensie przeciwstawne do tych z pudła pierwszego. Już tłumaczę o co mi chodzi. Otóż w pudle pierwszym wykonawca wiedział, że w okapie z folią czy membraną coś musiał zrobić – no i zrobił basen. Natomiast w pudle drugim wykonawca nie wiedział, co z tą folią, czy membraną miał zrobić, więc nie zrobił nic. Żeby nie mieć kłopotów z kombinowaniem, wybrał rozwiązanie najprostsze. Po prostu skończył – a w zasadzie rozpoczął – membranę kawałek przed okapem. Przykład błędu ilustruje rys. 2. Po zamknięciu okapu jakąś podbitką, cała woda z membrany (skropliny, przewiewy deszczu i śniegu, jakaś awaria) kapie lub leje się właśnie na nią.
Pudło trzecie
To pudło jest chyba najobszerniejsze i z pewnością ma najwięcej przegródek. A może nawet trzeba by zrobić przegródki w przegródkach. W tym pudle byłyby rozwiązania, w których niby wszystko jest na miejscu, ale w których coś nie gra, lub nawet wszystko jest nie tak. W tym pudle w jednej z przegródek byłyby też rozwiązania dyskusyjne, mające nawet pewne szanse obrony. Teraz kilka konkretów.
Przykład pierwszy
Okap zbudowany prawidłowo w wersji z membraną wyłożoną na pas podrynnowy. Czysto, estetycznie i z sensem. Błąd polega na tym, że kratka wentylacyjna przybita została gwoździami tak długimi, że nie dość, że przeszły przez łatę, ale przebiły one nawet membranę. To błąd kuriozalny i w sumie dla mnie niezrozumiały, gdyż wystarczyła jechać do supermarketu po krótsze gwoździe lub wkręty.
Przykład drugi
Okap zbudowany według schematu ideowego „membrana na pas podrynnowy”. Jest wszystko, co potrzeba w tym okapie. Kontrłaty do samej krawędzi okapu, a pod nimi membrana. Deska czołowa z pasem podrynnowym nie wystająca ponad „powierzchnię krokwi”. Jest też rynna z pasem nadrynnowym. Jest grzebień niestety bez kratki wentylacyjnej. Wszystko jednak niby na miejscu. Z brakiem kratki wentylacyjnej można sobie dać radę inaczej, jak wiemy. Błąd polega na tym, że membrana wystająca poza krawędź deski czołowej włożona jest jednak do rynny i przyciśnięta pasem nadrynnowym. Okap ten pokazany jest na fot. 3.


Fot. 3. Membrana przyciśnięta pasem nadrynnowym – brak wlotu powietrza
Jedyna droga wejścia powietrza pod dachówkę to sam profil dachówki kształtowej. Zdecydowanie za mało! Wystarczyło membranę zakończyć „równo z deską czołową” i wtedy rozwiązanie miałoby szansę na obronę. Wtedy między rynną a deską czołową (dokładniej między rynną a pasem podrynnowym tu wykonanym z płytek) byłaby wyraźna szczelina. To tędy właśnie powietrze wentylujące połać dachu mogłoby wchodzić pod dachówki. Przykłady wariantów takiego rozwiązania pokazują też szkice na rys. 4. W jednym z nich zastosowano kratkę wentylacyjną okapu z grzebieniem i takie rozwiązanie także miałoby szansę obrony.


Rys. 4
Przykład trzeci
Ten przypadek omówię nieco szerzej, bo jest bardzo pouczający i to z dwóch powodów. Pierwszy powód jest czysto techniczny, ale drugi czysto ludzki. Zacznę od strony technicznej. Cały okap przedstawiony ideowo na rys. 5 jest zbudowany z gruntu źle. Zły był sam pomysł. Nawet najstaranniejsza obróbka blacharska zastosowana w odpowiednim miejscu, ani perfekcyjnie powieszona rynna nie uratują tego okapu. Otóż w okapie miała być lakierowana nadbitka i widoczne lakierowane krokwie. Wykonawca przybił więc w okapie na krokwiach nadbitkę o grubości 19 mm. Następnie ułożył na dachu membranę i ponad nadbitką, czyli powyżej murłaty przybił kontrłaty o grubości 25 mm. Aby wyrównać płaszczyznę kontrłat ponad murłatą, na nadbitce jako kontrłaty zastosował listewki ze sklejki o grubości 6 mm. Na rysunku obrazują to niebieskie punkty A i B, oraz łączący je odcinek. Kolejnym krokiem było rozmierzenie i przybicie łat oraz ułożenie dachówki. Sam okap wykonany został w wersji membrana na pas podrynnowy z rynną powieszoną na hakach połaciowych, giętych i kratką wentylacyjną z grzebieniem. Wszystkie błędy w tym niefortunnym rozwiązaniu są efektem niezagłębienia nadbitki w krokwiach lub niewyrównania jej płaszczyzny na krokwiach powyżej tejże nadbitki. Ta jedna decyzja pociągnęła za sobą w efekcie wręcz całkowite zamknięcie kanałów wentylacyjnych („kontrłaty” o wysokości 6 mm!) na pierwszych trzech czy czterech rzędach dachówek. Na rys. 5 okrąg „1” pokazuje kontrłatę o niewystarczającej wysokości, absolutnie nie zapewniającej wystarczającej przestrzeni wentylacyjnej w połaci. Norma 4108 mówi wyraźnie, że minimalna wysokość kanału wentylacyjnego w każdym miejscu połaci to 2 cm. Okrąg „2” na rys. 5 pokazuje z kolei newralgiczne miejsce, gdzie między membraną a łatą zbierają się trociny i wszelakie śmieci dachowe, całkowicie zapychając to, co teoretycznie nazwać powinno się „kanały wentylacyjne”. Za niskie kontrłaty i zapchane szczeliny pod łatami na tym dachu przedstawia fot. 6.

Rys. 5. Nieprawidłowo skonstruowany okap z zaznaczonymi miejscami błędnymi
W końcu okrąg „3” na rys. 5 pokazuje wystającą spod rynny membranę – w sumie nie wiadomo po co. Obrazuje to z kolei fot. 7. Może był pierwotny pomysł, aby włożyć ją do rynny i przycisnąć pasem nadrynnowym? A to już przecież omawialiśmy kilkanaście zdań wcześniej. Czy taki okap da się naprawić? Według mnie nie, a każda próba naprawy jest półśrodkiem. Tutaj wykonawca wykazał się absolutnym brakiem wiedzy, absolutnym niezrozumieniem funkcjonowania wentylacji dachu.

Fot. 6. Za niskie kontrłaty i zablokowane szczeliny pod łatami
Teraz wspomniany czynnik ludzki. Po pierwsze to podejście do klienta, a w zasadzie klienta do jego własnego dachu i jego własnych na ten dach wydawanych pieniędzy. Właściciel tego budynku był dość dociekliwy i skrupulatny. Jak się zorientował, że dekarz zrobił ten błąd, to przyczepiać się zaczął (słusznie, czy też nie to oddzielna sprawa) do każdego detalu. Także do tego co jeszcze nie było zrobione! W końcu poszedł z wykonawcą na wojnę, czyli do sądu. A gdyby to był inny typ człowieka? Spolegliwy, układny, nieśmiały? Wykonawca zapewne bez większego wysiłku przeforsowałby swoje rozwiązanie, jeśli w ogóle sprawa „błędnego wykonania okapu” wyszłaby na jaw. Naturalnym rozszerzeniem wątku głównego całego cyklu jest poniższe przemyślenie. Wiem, że wykonawca tego dachu ostatni raz był na szkoleniu w Braasie... wiele, wiele lat temu, czyli chyba nigdy. Dlaczego? Prawdopodobnie uważa, że jest doskonałym rzemieślnikiem, że nie warto, że przecież tyle lat robił dachy i było dobrze. No i chyba uważa, że jakby to ująć, „kto tu kogo powinien szkolić”? Wierzę, że producenci dachówek szkolą wykonawców jak należy. Niestety nie wiem tego. Dwudniowe (a nawet trzydniowe) szkolenia w Braasie odbywające się w czterech ośrodkach szkoleniowych są tak skonstruowane, że poruszają dogłębnie różne zagadnienia. Dekarz ma możliwość skorzystania ze szkolenia o określonej tematyce i na nim pogłębić swoją wiedzę i przećwiczyć pewne rozwiązana rzemieślnicze na dachach treningowych. Nie można na jednodniowym szkoleniu nauczyć się wszystkiego o dachu i dachówce. No i zmierzam do tego, że odbycie takiego jednodniowego szkolenia z dojazdem wiele lat temu nie upoważnia uczestnika do deklarowania, że „jest przeszkolony”. Mało tego, jest parę bazowych tematów, które omawiane są w Braas’ie na każdym szkoleniu. To między innymi wspomniana norma wentylacyjna, która jest w pewnym sensie bazą rozwiązań detali dachów. Czyli jeśli w jednym roku ktoś był na trzech szkoleniach, to trzy razy normę wentylacyjną miał omówioną. Braas dokłada wszelkich starań, aby wspierać dekarzy umożliwiając podnoszenie poziomu kompetencji rzemieślniczych. Wystarczy chcieć. Osobiście jestem w to zaangażowany. Szkolenia to także fantastyczna wymiana doświadczeń między dekarzami z różnych regionów kraju. Pamiętam taki jeden długi wieczór w knajpie nad samym morzem, gdzie po pierwszym dniu szkolenia w ośrodku szkoleniowym zamiast piwa barman poproszony został o kilka arkuszy papieru i długopis, bo dyskusja o okapie właśnie znacznie się przedłużała, a kolejne szkice były dyskutowane i komentowane. Pamiętam inne szkolenie, gdzie dyskusja grupy dekarzy tak się przedłużała, że obsługa hotelu była zaniepokojona tym, czy grupa o rozsądnej godzinie pójdzie na kolację, bo kucharz hotelowy chciałby w końcu iść do domu.

Fot. 7. Membrana wystająca spod rynny
Na zakończenie podsumuję okap może tak. Pomijając takie detale jak długie kominy stojące w poprzek w koszach, to właśnie okap jest chyba najtrudniejszym elementem całego dachu. A z pewnością – co wspomniałem na początku cyklu – najtrudniejszy mentalnie. Warto się nad jego funkcjonowaniem zastanowić, a budowę przemyśleć. Mam nadzieję, że zakończony właśnie cykl „anatomia okapu” przyczynił się do refleksji na jego temat. No i do zobaczenia na szkoleniach.
mgr inż. Przemysław Spych
Doradca techniczny Monier Braas
Od redakcji: Odcinek ten kończy cykl artykułów na temat okapu. Autor, będąc świadomym, że nie sposób omówić w ten sposób wszystkich detali okapu oraz że na rynku funkcjonuje wiele metod wykonywania tego obszaru dachu, zaprasza do dyskusji. Kontakt przez redakcję