Podobno każdy człowiek rodzi się z jakimś darem bożym, który powinien w swoim życiu doczesnym odkryć i rozwinąć. W naszych czasach jest to o wiele łatwiejsze niż kiedyś ze względu na możliwość bezpłatnego dostępu do różnych szkół, możliwość podróżowania i mniejszą presję społeczną. Na przestrzeni ostatnich lat wielu rodaków, po wyjeździe, często za granicą, odkryło, że ich zdolności zupełnie nie pokrywają się z ich wykształceniem.
Fot. 1. Wojcieszów – ozdobny szczyt zachodni
Dawne społeczeństwa nie znały pojęcia awansu społecznego – struktura ludności pozostawała w dużej mierze zamknięta, kastowa. A przecież wśród rzemieślników także rodziły się utalentowane dzieci, które tworzyły przepiękne rzeźby, detale architektonicznr czy pokrycia dachowe z łupku. Bo dobrze pokryty łupkiem dach, zwłaszcza metodą „na dziko”, to też dzieło sztuki.
a)
b)
Fot. 2. Wieś Stara Kamienica: dwa sąsiednie domy z różnie obrobionymi szczytami
a)
b)
Fot. 3. Dwa szczyty tego samego budynku we wsi Podgórki, oba pokryte, ale tylko jeden posiada ozdobną okładzinę łupkową
Fot. 4. Detal na szczycie z fot. 3
Dawne cechy rzemieślnicze od wieków tworzyły zamknięte grupy społeczne, żyjące według swoich potrzeb i tworzące niekiedy nawet swój język, niezrozumiały dla innych. Dawne społeczeństwa nie znały pojęcia awansu społecznego – struktura ludności pozostawała w dużej mierze zamknięta, kastowa. A przecież wśród rzemieślników także rodziły się utalentowane dzieci, które tworzyły najczęściej anonimowe przepiękne rzeźby, detale architektoniczne… czy pokrycia dachowe z łupku.
Fot. 5. Gryfów – miejska kamienica z czerwonej cegły z łupkowym szczytem
Fot. 6. Kamienica w Bolkowie. Łupkowa okładzina ma czysto funkcjonalny charakter
a)
b)
c)
Fot. 7. Ozdobne szczyty domów we wsiach: Sędziszowa, Wolimierz, Giebułtów
Bo dobrze pokryty łupkiem dach, zwłaszcza metoda „na dziko” to też dzieło sztuki. Ale o tym wiedzą, niestety, tylko znawcy tematu. Jak już wcześniej opisywałam w wielu artykułach, połacie dachowe kryto w licznych odmianach systemu niemieckiego, francuskiego i angielskiego, ale wszystkie one spełniały pewne wymogi i rygory. Nieco więcej polotu i artyzmu dekarze łupkowi mogli wykazać w obróbce lukarn dachowych, ale największe pole do popisu mieli przy opracowaniach szczytów oraz na ścianach niektórych domów.
Fot. 8. Rybnica, szczyt oryginalny…
a)
b)
Fot. 9. Ale detal poniżej szczytu już malowany, podobnie wzór na ścianie
Na terenie Dolnego Śląska, gdzie wydobywano i układano najwięcej łupku, najbardziej szkodliwe są wiejące z deszczem wiatry zachodnie, stąd częste tu wykorzystywanie łupku jako okrycia i zabezpieczenia zachodnich szczytów czy ścian budynków zarówno drewnianych, jak i murowanych (fot. 1).
Usytuowane szczytem do drogi podłużne domy mieszkalne często posiadały ozdobne, wyróżniające od innych, szczyty zwane na Śląsku Opolskim giblami (z niemieckiego Giebel). Najczęściej dwa budynki stojące niedaleko siebie miały zupełnie inaczej opracowane szczyty (fot. 2). Można się domyślać, że obróbka szczytów nie była tania, ponieważ szczyty od strony zagrody pozostawały niezdobione. Z powodów obiektywnych górskie zabudowania często były usytuowane kalenicowo w stosunku do drogi, czyli stały dłuższą stroną budynku równolegle do niej – wtedy oba szczyty były widoczne dla osób poruszających się po szlaku. Zwykle oba były pokryte, podobnie jak dach, łupkiem, ale często tylko szczyt zachodni, narażony na zamakanie lub szczyt od strony mieszkalnej był ozdobnie obłożony łupkiem (fot. 3). Szczyty obłożone łupkiem występowały również na kamienicach miejskich, ale w mniej ozdobnej formie (fot. 5 i 6). Natomiast wiejskie szczyty, zarówno na budynkach parterowych, jak i piętrowych są niekiedy niezwykle ozdobne, zadziwiające pomysłowością i precyzją wykonania (fot. 7). Czy ich twórcy wcześniej rozrysowywali taki ozdobny szczyt? Czy tworzyli w trakcie pracy w przypływie tzw. weny twórczej, używając na jednym szczycie kamieni kilku rodzajów i rozmiarów? Tego już się chyba nie dowiemy.
Fot. 10. Wieś Bukowiec – pomalowany szczyt
Na Dolnym Śląsku ozdobne szczyty objęte zostały w pewnym okresie ochroną konserwatorską i zachowało się ich jeszcze dużo. Nie wolno ich demontować i niszczyć, ale brak materiału zastępczego, niedbałość obecnych właścicieli domostw powoduje, że ich stan często jest opłakany. Niekiedy do ich częściowej dewastacji przyczynia się też nieumiejętna wymiana stolarki okiennej. Nowi mieszkańcy Dolnego Śląska nie zawsze dbali o zastane dobra, ale jest też spora grupa ludzi, której bardzo zależy na wyglądzie swoich zabudowań. Szkoda tylko, że dobra wola nie zawsze pokrywa się z gustem i fachowością. Dla nich łupek, wcześniej nie znany, ciemny, szary, z mało widocznymi pięknymi wzorami, był mało atrakcyjny, wobec czego postanowili go upiększyć i wyeksponować, często nieświadomie narażając się na naganę dolnośląskiego konserwatora zabytków. Niektórzy zostawili szczyt w oryginalnym stanie (fot. 8), ale boczne ścianki pomalowali, dostosowując do koloru ścian (fot. 9). Można spotkać pomalowany na różne kolory sam szczyt, jak np. we wsi Bukowiec z widoczną datą jego położenia – 1886 r. (fot. 10). Najwięcej pracy zadał sobie właściciel domu w Sobieszowej (fot. 11), obłożonego łupkiem na szczycie i w górnej kondygnacji, malując co którąś płytkę w innym kolorze i tworząc artystyczny wzór. Podobno za swoją pracę dostał, niestety, reprymendę od służb konserwatorskich.
Fot. 11. Sobieszowa – pomalowany łupek na szczycie i ścianach domu
Prezentowane tu fotografie nie oddają rzeczywistości. Oglądając w ciągu dnia kilka czy kilkanaście różnych ozdobnych szczytów łupkowych, byłam pod wielkim wrażeniem talentu, umiejętności i mozolnej pracy ich anonimowych twórców. Pisząc o tych szczytach, chciałabym im w ten sposób oddać hołd, a patrząc na szczyt w Rybnicy (fot. 8), gdzie użyto aż dziewięciu rodzajów płytek w różnych formatach, również hołd dla twórczej i pracochłonnej pracy dla wszystkich nieznanych, utalentowanych, prostych ludzi.
Elżbieta Wijas-Grocholska
Zdjęcia: Autorka